poniedziałek, 5 listopada 2012

1 z 30

1-2-3-4-5-6-7-8-9-10-11-12-13-14-15-16-17-18-19-20-21-22-23-24-25-26-27-28-29-30

Pierwszy dzień SGD zaliczony!



Bilans:
SZKOŁA
- duże jabłko  - 70
- mandarynka - 30
- kanapka z szynką drobiową -  120
DOM
- 2 wafle ryżowe - 80
- kilka ogórków kiszonych - 15

Około 315/400 

Nie jest źle! Ogólnie dzisiaj  przez calutki dzień nie byłam głodna. Myślę, że mogłam zrobić sobie głodówkę i oczyścić się jakoś po tym co zjadłam w weekend -.-, ale z nudów  w szkole zaczęłam jeść. Następnym razem nic ze sobą nie wezmę, ani śniadania ani kasy - aby uniknąć pokus. 
Dobra wiadomość jest taka, że gdy  wróciłam do domu automatycznie rzuciłam się na lodówkę i ... powstrzymałam się! Sięgnęłam po maślankę truskawkową (mój tata je bardzo lubi i w kółko je kupuje) i  miałam GIGANTYCZNĄ ochotę ją wypić, ale szybko zamiast tego podbiegłam do zlewu i calutką wylałam - gdybym tego nie zrobiła, zapewne teraz znajdowałaby się w moim żołądku. (około 400 kcal!) Napiłam się tylko zielonej herbaty wzięłam wafle ryżowe i szybko wyszłam z kuchni.
Jestem zdeterminowana i wierzę, że do końca tej diety schudnę przynajmniej 5kg!



Moja ulubiona Cosetta:











niedziela, 4 listopada 2012

O mnie na wstępie

Pierwszy wpis to długi wpis.


Cosette Munch - mój ideał *.*

Mam 17 lat i problemy z zaakceptowaniem tego jak wyglądam. 
Mam 161cm zrostu i na chwilę obecną ważę dokładnie 51kg

Zacznijmy od tego, że w czasach podstawówki byłam uważana przez KAŻDEGO dorosłego za anorektyczkę, a ja po prostu już taka byłam. Wielki niejadek i tyle. Konkrety:


W wieku 13 lat zaczęła się moja przygoda z odchudzaniem.

Pod presją innych zrozumiałam, że nie jestem taka szczupła jak mi się wydaje. 
Od tamtej pory mój cel to 43 kg.


Miałam 13 lat - byłam za młoda, zbyt niedoświadczona i nie miałam pojęcia czym jest prawidłowa dieta dlatego  efekty były wręcz przeciwne i tylko przytyłam.


Byłam niewolnikiem słodyczy i fast foodów.


Aż do lutego 2012 wtedy odkryłam czym, a może kim jest Ana.

Zainspirowały mnie blogi o tej tematyce. 

Zmobilizowałam się i schudłam. 

Byłam BARDZO szczęśliwa,b o udowodniłam sobie, że jednak mogę! Ponad 3 lata porażek i w końcu!
Wtedy mogłam góry przenosić! ;D

Tylko, że gdy byłam już bliska wagi 45,

zdradziłam Anę ...

Jadłam coraz więcej i więcej. Naprawdę to było silniejsze ode mnie. 

Były wymioty. 
Były dni kiedy biegałam do toalety po każdym posiłku.
Miałam depresje. 
Codziennie się ważyłam.


Waga skakała 46-48-49-47-46-48


Szukałam pomocy. Znalazłam. 

Efekt miał być taki, że zaakceptuje siebie.
Zadziałało na kilka miesięcy.


W wakacje zaczęłam wracać do normalności (ale co tak naprawdę jest normą?)

Wtedy po raz pierwszy od 2 miesięcy się zważyłam.
W maju było 47
a w lipcu - 52
Wróciłam do samego początku. 
Powiedziałam sobie wtedy "waga to tylko liczby, nie będę się przejmować"
Próbowałam się tym pocieszyć i znowu się obżerałam.

W październiku osiągnęłam chyba moje maksimum - 54!!!


Koniec. Nie wytrzymam. Chce się przestać wstydzić jak wyglądam !

Wracam do Any! Mam nadzieję, że znajdę tu wsparcie - jeden z powodów, dla których tu jestem.


*Były dni (i nadal są) że nie chodziłam do szkoły, bo gdy stawałam przed lustrem czułam wstyd i obrzydzenie. Bałam się pokazać publicznie.


Dzisiaj znowu zawaliłam. Zjadłam tyleeee jogurtów i SERA ŻÓŁTEGO, że mi strasznie niedobrze. ;(

Od jutra - SGD i 45 kg przed świętami!